V A L E N T I N L O E L L M A N N
Valentin
Loellmann holendersko-niemiecki designer ukończył
właśnie remont swojego atelier zlokalizowanego w Maastricht.
Powstała przestrzeń niesforna i kapryśna, balansująca na granicy
świata realnego i baśniowego. O nieoczywistym charakterze wnętrza
stanowią figlarne meble, które od podstaw zbudował (a właściwie
powołał do życia) sam Loellmann. Loellmann nieustannie podkreśla
swoją konserwatywną rolę w procesie twórczym i przybiera
postać artysty-kreatora. Staje tym samym w poprzek
postmodernistycznej modzie prowokującej i aktywizującej osoby
trzecie do udziału w procesie powstawania dzieła. Loellmann zostaje
kimś w rodzaju demiurga. Mówi o sobie ouder (rodzic), a stworzone
przez siebie meble nazywa kinderen (dzieci). Podkreśla, że
dzieci-meble w naturalny sposób odziedziczyły po nim niektóre
cechy i zachowania: Moje kolekcje i przedmioty ujawniają dużą
część mnie. Do materiałów, z których tworzy podchodzi z
wielką czułością i traktuje je jak żywy organizm. Twierdzi, że
kawałek drewna to zawsze coś więcej niż jedynie substancja i
narzędzie. To możliwość, namiętność.
Skoro
Loellmann wyeliminował do minimum udział osób trzecich w procesie
narodzin mebli, to zadbał o to, by atelier spełniało twórcze
wymogi. Wskazał je jako przestrzeń, która krystalizuje jego myśli,
inspiracje oraz emocje, to moje środowisko spokoju i równowagi.
Nie dziwi zatem opinia, że swoją prace uważa za rozkoszniejszą
niż wakacje. Bezwstydne krzątanie się tu z piłą i miarką w dłoni musi być estetyczną hecą.
Tymczasem
Loellmanna można podglądać w Londynie do dwudziestego ósmego
października. O TU.
PHOTO: VALENTIN LOELLMANN FACEBOOK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz